Energetyka zaraz straci ważny mechanizm. Trzeba go przedłużyć. W grze jest blisko 100 mld zł

Działanie rynku mocy w Polsce powinno zostać przedłużone, ale ten rynek powinien zostać zreformowany – podkreśla Aleksandra Gawlikowska-Fyk. Zadaniem rynku ma być kreowanie inwestycji, a nie utrzymanie w systemie tych mocy, które już w nim są.

O efektywności i perspektywach funkcjonowania rynku mocy, jednej z największych reform w polskiej energetyce ostatnich lat, rozmawiamy z Aleksandrą Gawlikowską-Fyk, dyrektorką programu Elektroenergetyka w think tanku Forum Energii.

Aleksandra Gawlikowska-Fyk z Forum Energii, wskazuje, że w obecnym stanie prawnym pozostały jeszcze do rozstrzygnięcia tylko dwie główne aukcje rynku mocy, w 2024 i 2025 roku. Już zawarte umowy mocowe opiewają na blisko 90 mld zł.

Aleksandra Gawlikowską-Fyk uważa, że przy aukcjach rynku mocy należy brać pod uwagę potrzeby Krajowego Systemu Elektroenergetycznego. Bez tego inwestycji będzie nadal za mało, a realizowane będą niekoniecznie te najbardziej potrzebne.

Transformacja energetyczna będzie przedmiotem nowego wydarzenia Energy Days, które odbędzie się 2 i 3 października 2024 w Katowicach. W jednym miejscu i czasie – wszystko, co ważne dla sektora energii i jego transformacji.

Nachodzi czas oceny rynku mocy, jednej z największych reform w krajowej energetyce w ostatnich latach. Ile nas ten rynek już kosztował i jak długo może jeszcze działać w obecnym stanie prawnym?

  • Wdrożenie w Polsce rynku mocy w 2018 roku faktycznie było jedną z największych zmian w energetyce, bo zmieniło architekturę rynku energii z jednotowarowego, na rynek dwutowarowy, gdzie transakcjom kupna-sprzedaży podlega nie tylko energia elektryczna, ale też moc dyspozycyjna netto, czyli gotowość do dostarczania energii do sieci.

Umowy mocowe sięgną końcówki lat 40-tych. Ich wartość zbliży się do kwoty 100 mld zł
Na rynku mocy państwo kupuje moc w ramach aukcji, prowadzanych przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne (operatora systemu przesyłowego – dop. red). Kontrakty mocowe finansowane są przez odbiorców energii. Komisja Europejska w 2018 roku zaakceptowała rynek mocy jako formę pomocy publicznej i wyraziła zgodę na jego funkcjonowanie przez 10 lat, ale w praktyce zawarte kontrakty będą obowiązywały znacznie dłużej.

Przed nami, w obecnym stanie prawnym, jeszcze tylko dwie główne aukcje rynku mocy, w 2024 i 2025 roku. Podsumowując ósmą aukcję rynku mocy, czyli tę z grudnia 2023, oszacowaliśmy, że zawarte umowy mocowe opiewają łącznie na blisko 90 mld zł (nominalnie) i sięgają 2044 roku, a że będą jeszcze te dwie aukcje, więc na pewno umowy mocowe sięgną końcówki lat 40-tych i ich wartość zbliży się do łącznej kwoty rzędu 100 mld zł.

Nadchodzi moment, kiedy rynek mocy trzeba ocenić i zdecydować o przyszłości tego mechanizmu. To wynika z przepisów krajowych. Zgodnie z ustawą o rynku mocy rząd musi przedłożyć Sejmowi w 2024 roku ocenę funkcjonowania rynku mocy wraz z rekomendacją, czy rynek mocy należy znieść, czy powinien funkcjonować dalej, a jeśli tak, to po jakich zmianach.

Jak pani ocenia funkcjonowanie rynku mocy z punktu widzenia realizacji celu, dla jakiego został uruchomiony, czyli zapewnienia pokrycia zapotrzebowania na moc w Krajowym Systemie Elektroenergetycznym (KSE)?

  • Rynek mocy w Polsce miał przede wszystkim stworzyć zachęty finansowe do pozostania elektrowni w krajowym systemie energetycznym i tym samym ułatwić bilansowanie mocy. To zadanie spełnił wspierając głównie funkcjonowanie elektrowni węglowych, co było konsekwencją tego, że został zaprojektowany jako neutralny technologicznie i wspierał moce, które były już w systemie.

Pozytywnym efektem działania rynku mocy jest wsparcie dla usług DSR (demand side response), które dzięki rynkowi mocy rozwijają się stabilnie. To jest ważne, bo rynek DSR to nie jest budowa nowych mocy, a gotowość do redukcji zapotrzebowania na moc, co znaczy, że de facto odbiorcy energii są w rynku mocy traktowani na równo z wytwórcami.

Rynek mocy nie dał wystarczająco impulsu inwestycyjnego, by zażegnać ryzyko deficytu mocy dyspozycyjnych
Minusem rynku mocy jest to, że w niewielkim stopniu wsparł budowę nowych elektrowni. Dopóki w aukcjach rynku mocy mogły startować elektrownie nie spełniające limitu emisji 550 kg CO2/MWh, czyli do czasu aukcji w 2020 roku, w rynku mocy dominowały istniejące elektrownie węglowe. Dopiero kolejne aukcje, począwszy od 2021 roku zaczęły przynosić budowę nowych mocy, głównie gazowych i magazynów energii.

Już po uruchomieniu rynku mocy napływały i nadal napływają informacje, że bolączką Polski jest brak wystarczających nowych mocy dyspozycyjnych, że pojawia się ryzyko deficytu mocy. Pod tym względem rynek mocy po prostu zawiódł?

  • Rynek mocy tak naprawdę funkcjonuje faktycznie od 2021 roku, bo to był pierwszy rok w którym beneficjenci rynku mocy mieli obowiązek zapewniania dyspozycyjności mocy, które zaoferowali w aukcjach i zawartych kontraktach. Mamy za sobą trzy i pół roku funkcjonowania rynku mocy i nie było sytuacji, żeby z powodu braku dyspozycyjnych mocy system elektroenergetyczny był zagrożony.

Z prognoz przedstawianych przez PSE wynika, że ryzyko powstania deficytu mocy nie znika, lecz przesuwa się w czasie i rynek mocy tego problemu systemowo nie rozwiązał. Rynek mocy nie dał wystarczająco mocnego impulsu inwestycyjnego, żeby zażegnać ryzyko powstania deficytu mocy dyspozycyjnych.

To widać dobrze na przykładzie elektrowni węglowych. Z powodu prawdopodobieństwa wycofania mocy węglowych na dużą skalę, po utracie wsparcia przez nie z rynku mocy w połowie 2025, Polska zabiegała o przedłużenie możliwości korzystania z rynku mocy przez elektrownie węglowe do końca 2028 roku. Taka możliwość powstała, ale Polska musi o nią zawnioskować i spełnić określone warunki.

Możliwość przedłużenie wsparcia z rynku mocy dla elektrowni węglowych na lata 2025-2028 i sprawa przedłużenia działania rynku mocy w ogóle to procesy, które wzajemnie są zależne?

  • Nie, to dwa niezależne procesy. Nawet, gdyby zapadła decyzja, że w Polsce kończymy z rynkiem mocy, to dodatkowe aukcje rynku mocy dla elektrowni węglowych na lata 2025-2028 byłyby możliwe.

Działanie rynku mocy w Polsce powinno zostać przedłużone, ale przy jednoczesnej reformie
Oczywiście, po spełnieniu warunków umożliwiających uruchomienie takich aukcji, a jednym z nich jest plan, jak te moce trwale odstawić i w przyszłości zastąpić innymi. Więc tu jednak jest połączenie funkcją celu – przedłużenie rynku mocy na kolejne 10 lat ma rzeczywiście wesprzeć nowe moce, a nie kolejny raz dawać złudną nadzieję na podtrzymywanie węgla. W Polsce naprawdę mamy problem luki inwestycyjnej.

Funkcjonowanie rynku mocy w Polsce powinno zostać przedłużone, czy powinien przestać działać po przeprowadzeniu aukcji w 2025 roku?

  • Naszym zdaniem działanie rynku mocy w Polsce powinno zostać przedłużone, ale ten rynek powinien zostać zreformowany.

Dotychczas celem rynku w Polsce dość jasno określonym było przede wszystkim utrzymanie w systemie tych mocy, które były. Natomiast teraz ewidentnie potrzeba nam nowych inwestycji i temu w kolejnych latach powinien służyć rynek mocy. Pamiętajmy też o tym, że to mechanizm długoterminowy – kontrakty będą obowiązywać w latach 40. i 50. Reforma musi uwzględniać cele neutralności klimatycznej i wsparcie transformacji.

Przy czym należy zwrócić uwagę, że nowe elektrownie dyspozycyjne nie powstawały nie tylko dlatego, że rynek mocy wspierał przede wszystkim istniejące elektrownie węglowe. Ostatnie lata to był czas trudny dla inwestycji m.in. ze względu na ogromne ryzyka cen paliw, czy interwencje rynkowe, zwiększone po inwazji Rosji na Ukrainę, niepewność co do kierunku polityki energetycznej, czy po prostu zawieszenie procesów inwestycyjnych w oczekiwaniu na NABE (zapowiadane, ale nie sfinalizowane powstanie Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego – red.).

Naszym zdaniem rynek mocy powinien być kontynuowany, jednak nie tylko po to, żeby zapewnić moce dyspozycyjne w systemie, głównie nowe moce, ale też po to, żeby zwiększyć elastyczność pracy KSE, a to oznacza, że ostatecznie powinien wspierać powstawanie mocy przyspieszających transformację energetyczną.

To dałoby się osiągnąć przez proste przedłużenie rynku mocy, bo rynek widzi transformację energetyki i może dojrzał już do inwestycji w elastyczne źródła, czy trzeba byłoby zmienić zasady jego funkcjonowania?

  • Wydaje nam się, że w ramach obecnie funkcjonującego rynku mocy trudno byłoby wyzwolić taki koszyk nowych inwestycji, które dobrze odzwierciedlałyby potrzeby KSE.

W aukcji w 2023 roku nie pojawiły się moce gazowe, z wielu powodów, a pojawiły się bateryjne magazyny energii na dużą skalę. Są potrzebne, ale rynek mocy nie może wspierać tylko i wyłącznie magazynów. Mówię o tym, żeby podkreślić, że rynek mocy powinien stymulować inwestycje w różnych technologiach, bo różne technologie są potrzebne.

Należy tak ułożyć aukcje rynku mocy, żeby operator mógł kupić to, co jest naprawdę potrzebne
Różne parametry rynku mocy są istotne dla różnych dostawców. Można rozważać wprowadzenie innych terminów aukcji przed okresem dostaw. To ważne m.in. z punktu widzenia inwestycji w elektrownie szczytowo-pompowe, czy SMR (małe modułowe reaktory jądrowe – red.), bo obecne cztery lata na realizację inwestycji, to w przypadku tych technologii za mało czasu. Warto pomyśleć o większej agregacji, czy obniżeniu progu, od którego można oferować moc (obecnie 2 MW).

Biorąc pod uwagę, że różne technologie pełnią odmienne funkcje w systemie, warto się zastanowić, czy na rynku mocy możliwe jest do wprowadzenia zróżnicowanie aukcji pod kątem potrzeb systemu, przy utrzymaniu neutralności technologicznej.

Jakie jest praktyczne znaczenie tego technologicznego zróżnicowania?

  • Nie każda technologia jest równie elastyczna, czyli nie każda technologia daje taką samą dostępność, szybkość, czy okres dostarczenia mocy. W związku z tym naszym zdaniem należałoby tak ułożyć aukcje rynku mocy, żeby – zapewniając neutralność technologiczną – operator mógł kupić to, co jest naprawdę potrzebne.

Teraz naszym zdaniem nie do końca tak jest. Przykładowo potrzebne są nam elastyczne jednostki szczytowe i w rynku mocy pojawia się gaz, ale w technologii niewiele elastyczniejszej niż elektrownie węglowe. Uważamy, że rynek mocy powinien też mocniej wspierać modernizację ciepłownictwa, co jak wiadomo jest wielkim problemem w Polsce.

Koncepcję reformy i jej uzasadnienie trzeba przygotować jak najszybciej. Zostało nam niecałe półtora roku
Jeżeli nadal będziemy prowadzili aukcje rynku mocy bez brania pod uwagę potrzeb KSE, to będziemy mieli to, co mamy, czyli generalnie za mało inwestycji i niekoniecznie tych najbardziej potrzebnych.

Proszę jeszcze o wyjaśnienie, czy jeśli w Polsce zapadnie decyzja o kontynuacji rynku mocy, to Polska będzie musiała ponownie wystąpić do Komisji Europejskiej o zgodę na taką pomoc publiczną, czy nie będzie to potrzebne?

  • Tak, trzeba będzie przejść formalną ścieżkę notyfikacji pomocy publicznej. Przy czym, po pierwsze – mamy już doświadczenie, po drugie – unijna reforma rynku energii zmienia podejście do mechanizmów wspierających wystarczalność mocy, uznając je za trwały i istotny element rynku.

Samą koncepcję reformy i jej uzasadnienie trzeba przygotować jak najszybciej, bo do końca obecnego rynku mocy zostało nam niecałe półtora roku. Najlepiej w 2024 r. Jeśli chcemy zapełnić lukę inwestycyjną, to potrzebujemy dostawców mocy, którzy muszą znać przyszły kształt mechanizmu, który ma ich wspierać. To pozwoli nam płynnie kontynuować rynek mocy.

Rynek mocy ruszył w Polsce w 2021 r. Jego beneficjenci wyłaniani są w aukcjach organizowanych przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE). W okresie kontraktowym otrzymują oni wynagrodzenie za gotowość do dostarczania energii do sieci, ale też za gotowość do jej redukcji (usługi DSR – demand side response). Koszty rynku pokrywają odbiorcy energii. Urząd Regulacji Energetyki podał, że w latach 2021-2023 dostawcom mocy z tytułu realizacji kontraktów w rynku mocy wypłacone zostało nieco ponad 16,1 mld zł.

Źródło: www.wnp.pl